Status polityczny Republiki Autonomicznej Krymu reguluje konstytucja Ukrainy oraz konstytucja Republika Autonomiczna Krymu. Ukraińska ustawa zasadnicza w art. 137 określa dziewięć obszarów, w których władze Autonomii są kompetentne do wyłącznego stanowienia prawa. Są to m.in. rolnictwo, rzemiosło, budownictwo, turystykę, ochrona zabytków, transportu, myślistwa i rybactwa oraz służby zdrowia. W innych sprawach lokalne władze nie mogą stanowić prawa. A na mocy art. 18 krymskiej konstytucji Autonomicznej Republiki Krym referendum lokalne może być przeprowadzone tylko w sprawach dotyczących autonomii Krymu, a więc tych obszarów wymienionych powyżej. Nie należy zatem do nich kwestia państwowej przynależności półwyspu. W tym zakresie art. 1 krymskiej konstytucji stanowi wprost o przynależności Krymu do Ukrainy. Wspomina ona także, że akty lokalnego prawa muszą być zgodne z ukraińską konstytucją. Ta zaś w art. 73 przewiduje, że o zmianach terytorialnych państwa może decydować tylko ogólnokrajowe referendum. Mamy zatem ewidentną sprzeczność referendalnej uchwały z ukraińskim prawem.
22 lutego, a więc dzień po podpisaniu porozumienia między siłami opozycyjnymi reprezentującymi Majdan a Wiktorem Janukowyczem, który w tym że samym dniu uciekł z kraju, przewodniczący Rady Najwyższej Krymu Władimir Konstantinow zapowiedział odłączenie Krymu od Ukrainy. Wkrótce potem w rosyjskich mediach pojawiła się wiadomość o kilku zabitych aktywistach „antymajdanu”, którzy pojechali z Krymu do Kijowa. Krymskie media podały tę informację jako „poważny powód do politycznych decyzji”. Na tym właśnie incydencie Kreml zbudował narrację zagrożenia życia swoich obywateli. Ale prawo międzynarodowe nie zna zgody na wysyłanie uzbrojonych jednostek do innego państwa w celu ochrony grup narodowych. Jak stwierdza Stefan Talmon, profesor prawa międzynarodowego na Uniwersytecie w Bonn, nawet najpoważniejsze naruszenia prawa międzynarodowego i sytuacje zbliżone do zbrodni ludobójstwa nie usprawiedliwiają interwencji wojskowej bez pozwolenia Rady Bezpieczeństwa. Wysyłanie wojska w tamten region byłoby tylko wtedy zgodne z Kartą Narodów Zjednoczonych, jeśli ukraiński rząd poprosiłby Rosję o pomoc. Z taka prośbą miał ponoć zwrócić się do Rosji Wiktor Janukowycz, ale jego status jako prezydenta Ukrainy jest już od pewnego czasu nieaktualny.
Tu dochodzimy do swoistej schizofrenii rosyjskiej polityki: Moskwa z jednej strony uważa wojskową interwencję na Krymie za usprawiedliwioną prośbą Janukowycza, a z drugiej własną inicjatywą ochrony rosyjskojęzycznej ludności. Dla uzasadnienia swoich działań Rosjanie porównują sytuację na Krymie do casusu Kosowa. Jak trafnie zauważa Wojciech Stanisławski, akcja w Kosowie została jednak podjęta na mocy rezolucji nr 1244 Rady Bezpieczeństwa ONZ, stwierdzającej we wstępie, że Kosowo jest częścią Serbii do czasu ustaleń finalnych jego statusu. Dla interwencji na Krymie nie został sporządzony żaden międzynarodowy dokument ani tym bardziej udzielony mandat. Ponadto interwencja w Kosowie dokonana została w obliczu i w następstwie stosowanych przez serbską armię, milicję i oddziały paramilitarne ataków na albańską ludność cywilną i palenia jej wiosek. Nic nie wiadomo o podobnych zdarzeniach na Półwyspie Krymskim. Tych kilka osób, zabitych uczestników antymajdanu, trudno zaliczyć do ofiar czystek etnicznych W ogóle nie wiadomo czy w tej sprawie toczy się dochodzenie odnośnie przyczyn śmierci tych ludzi.
źródło: http://eastbook.eu/2014/03/country/ukraine/dlaczego-przy%C5%82%C4%85czenie-krymu-przez-rosj%C4%99-jest-bezprawne/