start

Materiały dydaktyczne

"Obcy język polski"

15-02-2013

zwrot „udawać Greka” ma wprost odniesienie do przedstawiciela narodowości greckiej, ale w wypadku wyrażenia „nocny marek” skojarzenie z imieniem „Marek” okazuje się mylące...
 

Udawać Greka, ale: nocny marek

 

      Obstawiam jeden do stu, że nie masz w całej Rzeczypospolitej nikogo, kto lepiej udaje greka niż Aleksandra Jakubowska – napisała  swego czasu „Gazeta Wyborcza”, a ja zdziwiłem się, że w zwrocie udawać greka człon greka otrzymał małą literę. Owszem, w Uniwersalnym słowniku języka polskiego pod red. prof. Stanisława Dubisza grek zapisany jest małą literą, ale oznacza ‘członka Kościoła unickiego”, ale we frazeologizmie, o którym mowa, występuje już jako przedstawiciel narodowości greckiej, dlatego ma wielką literę. Takie samo wyjaśnienie odnajdujemy w innych wydawnictwach poprawnościowych, np. Wielkim słowniku ortograficznym PWN pod redakcją prof. Edwarda Polańskiego i Wielkim słowniku frazeologicznym współczesnej polszczyzny PWN Stanisława Bąby i Jarosława Liberka.

 

       Zastanówmy się, dlaczego w powiedzeniu udawać Greka nasze skojarzenia biegną – jak najbardziej zresztą słusznie – ku obywatelowi Grecji. Otóż Greków znamy jako wielkich filozofów, mędrców, myślicieli, a więc osoby o niezwykłym umyśle.   

      Niewykluczone zatem, że geneza powiedzenia udawać Greka mogła być następująca: ktoś, kto doskonale o czymś wie (bo ma sporą wiedzę na dany temat, tak jak – zachowując wszelkie proporcje – Sokrates, Platon, Arystoteles i inni), celowo udaje kogoś niezorientowanego, niekompetentnego. W rzeczywistości jest właśnie „Grekiem”, tzn. ‘kimś, kto doskonale wie (tak jak greccy filozofowie), ale nie chce tego zdradzić, nie zamierza się do tego przyznać’.

      Owo sformułowanie weszło najpierw do języka potocznego, a w wyniku upowszechnienia znalazło drogę do słowników. Zaznaczam jednak, że jest to tylko moja wersja etymologii zwrotu udawać Greka (w dostępnych mi źródłach nie znalazłem żadnego wyjaśnienia).

      W wypadku wyrażenia nocny marek skojarzenie z imieniem Marek okaże się jednak na pewno mylące. Otóż nocnym markiem nazywa się kogoś, ‘kto późno kładzie się spać, kto pracuje w nocy, a nierzadko przeszkadza w odpoczynku innym domownikom’. Pisownia Marek (przez wielkie „M”) jest nieuzasadniona, gdyż nie chodzi o jakiegoś jegomościa o imieniu Marek, lecz marka, czyli dawniej ‘duszę pokutującą, potępieńca’. Znane jest również inne powiedzenie Tłuc się jak marek po piekle, co znaczy ‘chodzić i hałasować w nocy, kiedy inni śpią’. To, że marek występuje tu jako rzeczownik pospolity, znajduje odbicie także w liczbie mnogiej: mówimy i piszemy nocne marki, a nie: nocni Markowie.

      Nieuzasadniona jest też pisownia wielką literą Filip w przysłowiu wyrwać się jak filip z konopi (inaczej ‘odezwać się nie w porę, powiedzieć coś bez zastanowienia, niestosownego, niewłaściwego’). Niektórzy etymolodzy przytaczają opowieść o niejakim panu Filipie z Konopi, właścicielu majątku, który pojechał na sejmik, ale nie był zbyt obeznany z dyskursami publicznymi i zaczął rozprawiać na inny temat, wywołując śmiech zebranych. Kiedy ktoś spytał: „A któż to się tak wyrwał?”, padła odpowiedź: „To Filip z Konopi”.  

      Ciekawe, że taką samą genezę powiedzenia przytaczał Adam Mickiewicz w objaśnieniach do Pana Tadeusza. Pisał, że „Raz na sejmie poseł Filip ze wsi dziedzicznej Konopie, zabrawszy głos, tak dalece odstąpił od materii, że wzbudził śmiech powszechny w Izbie. Stąd urosło przysłowie: wyrwał się jak Filip z Konopi”.

      Tymczasem prawda jest inna. Przysłowie wyrwać się, wyskoczyć jak filip z konopi nie ma nic wspólnego z żadnym Filipem. Pochodzi z Białorusi, gdzie filipem nazywano w gwarze ‘zająca’. Filipy zazwyczaj niespodziewanie wyskakują z konopi rosnących na polach, stąd przeniesienie nazwy takiego zachowania na ‘niedorzeczne odezwanie się, powiedzenie czegoś niestosownego, bezmyślnego’.

       Również w przysłowiu przyszła kryska ma matyska niepotrzebnie pojawia się wielkie „M”. Stało się to za sprawą Władysława Syrokomli, który przed stu z górą laty, zainspirowany przysłowiami, wpadł na pomysł napisania gawęd i opowiedział historię, w którą szybko uwierzono, że żył Matysek, chłop, przed laty... Chodziło ponoć o człowieka nieużytego, którego spotkała za to ciężka kara (był bogaczem, a stał się nędzarzem). Istniała jednak i zdrobniała forma matysek (maciek, maciuś) na... kota. Powstaje zatem pytanie: które określenie weszło do sentencji? Czy to pierwsze, Matysek, zapisywane wielką literą, czy drugie, synonim kota?

      Wydaje się, że należy przychylić się ku tej drugiej ewentualności. Oto bowiem Franciszek Morawski w bajce Kot i szczur stary wspomina o kocie udającym wisielca. Jedna z myszy mówi: Przyszła kryska na matyska i oto dynda. Przysłowie należy więc rozumieć w ten sposób, że spryciarzowi, czyli kotu, długo się dobrze wiodło i wszystko udawało, ale nagle nastąpiła katastrofa. O tym, co ją wywołało, dowiadujemy się zaś z jednej z „Fraszek” Jana Kochanowskiego pt. „Nagrobek kotowi”:

 

Pókiś ty, bury kocie, na myszach przestawał,

A w insześ się myślistwo z jastrząby nie wdawał,

Byłeś w łasce u ludzi i głaskanoć skórę,

A tyś mrucząc podnosił twardy ogon wzgórę.

Teraz jakoś ku myszom chciał mieć i półmiski,

I łaziłeś po ptaki w gołębiniec bliski,

Dałeś gardło, nieboże, i wisisz na dębie.

 

      Los, jaki spotkał kota, to właśnie niespodziewana kryska, czyli kreska kładąca kres jego myśliwskim zapędom (czytamy o tym w książce „Mądrej głowie dość dwie słowie” Juliana Krzyżanowskiego).

     Jest jeszcze inne przysłowie zawierające formę wywiedzioną od imion Matys, Matias − dobra psu mucha, a matiasowi płotka. I w tym wypadku rzecz dotyczy matiasa, czyli ‘kota’, którego apetytu drobna rybka nie potrafi zaspokoić, choć jest większa od muchy. Tymczasem, podobnie jak w sentencji Przyszła kryska na matyska, spotyka się wyraz matias przez duże „M” (Dobra Matiasowi płotka), co ma znaczyć, że ‘biedak musi się cieszyć byle czym’.

      Powiedzmy jednak i o tym, że w paru przysłowiach rzeczywiście nie wiadomo, czy chodzi o Maćka człowieka, czy o maćka kota, np. wielki Maciek zje naraz cały placek; Maciek zje, ale Maciek nie zarobi; świeci się jak Maćkowe zęby. Gdy jednak analizuje się przysłowie przyszła kryska na matyska czy o dobra psu mucha, a matiasowi płotka, widać, że mamy do raczej czynienia z wyrazami matysek, matias znaczącymi ‘kot’, a zatem powinny być one pisane małymi literami. Dlaczego więc Matyska ciągle zamieszczają słowniki języka polskiego i słowniki frazeologiczne (nawet te najnowsze)?

      Wspomnijmy również o zwyczaju obnoszenia po wsi pierwszego dnia wiosny i topienia w rzece słomianej kukły symbolizującej zimę na znak końca tej pory roku. Bardziej uzasadniony wydaje się zapis topienie marzanny, gdyż nie chodzi o niewiastę o imieniu Marzanna, lecz potoczne określenie lalki. Mimo to tak silne jest kojarzenie tego zwyczaju właśnie z jakąś Marzanną, że raz po raz natrafić można na zapis topienie Marzanny.

       Wreszcie określenie Latający Holender. To inaczej ‘legendarny okręt widmo pływający po morzach i niemogący przybić do brzegu’. Pierwotnie był to statek załadowany złotem, ale popełniono na nim zbrodnię i odtąd żaden port nie chciał go przyjąć. Statek widywany był niekiedy w czasie sztormu w pobliżu Przylądka Dobrej Nadziei, jednak jego pojawienie się uważano za złą wróżbę. Mamy jednak i frazeologizm latający holender (zapisujemy go małymi literami) na określenie ‘człowieka ruchliwego, nie pozostającego dłużej na jednym miejscu’.

 

      E-maile od Czytelników: 

 

               * Czy mógłby udzielić mi Pan odpowiedzi na pytanie, czy można używać sformułowania „bardzo wysoce prawdopodobnym”? Często spotykam się ze zwrotem „wysoce prawdopodobnym”, lecz nie orientuję się, czy można stopień prawdopodobieństwa jeszcze zwiększyć przez dodanie słowa „bardzo”. ()              

      Zacznijmy od tego, że nie używa się konstrukcji jest wysoce prawdopodobnym, że..., lecz jest wysoce prawdopodobne, że... Co się tyczy wyrazu bardzo, to jest on tu nie tylko niepotrzebny, ale wręcz błędny, gdyż wysoce znaczy ‘bardzo, niezmiernie, wielce, w znacznym stopniu’. Jeżeli mówimy, że uczeń jest wysoce utalentowany, to znaczy, że jest to uczeń bardzo utalentowany, a gdy używamy zwrotu czyjaś uwaga była wysoce niestosowna, to wiadomo, że jesteśmy oburzeni, bo ktoś zachował się bardzo niestosownie.              

 

      * Co znaczy wyraz „osobiście”? Często słyszę, jak ludzie mówią „ Mnie się to osobiście podoba”, „Sam osobiście mogłem to stwierdzić”. Czy jest to poprawne? ()              

      Osobiście to inaczej ‘we własnej osobie, nie korzystając z niczyjego pośrednictwa, sam’. Mówimy więc np. Po paszport należy się zgłosić osobiście; Poznałem kogoś osobiście, czyli bezpośrednio, a nie ze słyszenia czy z widzenia. Niepoprawne są natomiast zwroty typu Osobiście uważam, że...; Osobiście nie mam nic przeciwko temu, że..; Osobiście skłaniam się ku twierdzeniu, że...;  Sam osobiście to widziałem. Po co to osobiście? Wystarczy: Uważam, że...; Nie mam nic przeciwko temu, że...; Skłaniam się ku twierdzeniu, że...; Sam to widziałem albo Widziałem to osobiście.              

 

      * Bardzo proszę o wyjaśnienie, czy poprawny jest zwrot „poddać pod wątpliwość”. Jeszcze jedno pytanie dotyczy słowa „przekonujący”, a może poprawnie jest „przekonywujący”? Pozdrawiam. ()              

      Nie mówimy poddawać pod wątpliwość, lecz podawać w wątpliwość. Podawać w wątpliwość znaczy ‘wyrażać wątpliwość w jakiejś sprawie’. W zwrocie tym nie chodzi o żadne poddawanie, czyli uzależnianie czegoś od kogoś lub czegoś. Poddawać można coś pod rozwagę, poddawać można coś próbie, kontroli. Niestety, poddawać coś pod rozwagę brzmi dla wielu osób tak samo jak poddawać coś w wątpliwość, stąd spore rozpowszechnienie tej błędnej konstrukcji. Co do drugiego pytania, to poprawną formą są imiesłowy przekonujący i przekonywający. Błędne przekonywujący jest kontaminacją (inaczej skrzyżowaniem) obu wyrazów. Szerzej na ten temat pisałem w odcinku 57 „Obcego języka polskiego” (patrz www.obcyjezykpolski.interia.pl/Archiwum).              

 

      * Dlaczego wyraz „jury” czytamy jako „żyri”, ale „juror” jako „juror”, czyli po polsku? ()              

      Słowo jury przejęliśmy do języka polskiego w oryginalnej postaci graficznej, ale wymawiamy z francuska [żüri] (z akcentem  na sylabę ri, a nie [żuri], a nawet [żiri] z akcentem na żi), gdyż [jury] brzmiałoby fatalnie, podobnie jak spolszczona pisownia fonetyczna żüri czy żiri. Kiedy od jury zaczęliśmy tworzyć wyrazy pochodne: juror, jurorka, jurorzy (a nie: jurorowie), jurorować, z wymową przestał być kłopot. Rodzime końcówki rzeczownikowe i czasownikowe przyklejone to tematu jur- utworzyły łatwą do artykulacji całość. Mówienie [jury] śmieszy, ale [juror], [jurorka], [jurorzy], [jurorować] – już nie. Wymowa [żuror], [żurorka[, [żurorzy], [żurorować] byłaby hybrydą francusko-polską.              

 

       * Z zainteresowaniem czytam (i zbieram) Pańskie artykuły dotyczące rodzimego języka i nie przestaje mnie zadziwiać, jak słabo go zna przeciętny Polak. Od pewnego czasu nurtuje mnie pewien problem. Otóż jest takie powiedzenie „mieć hopla”. Zastanawiam się, co ten rzeczownik znaczy (skąd się wziął) i czy występuje tylko w tym jednym przypadku. Z góry dziękuję za odpowiedź. (arti@ok.most.org.pl)              

       Mieć hopla, dostać hopla (inaczej bzika, fiksum-dyrdum, fisia, fioła, kota, hysia, hyzia, szmergla, świra) to zwroty potoczne, znaczące ‘ być niespełna rozumu, niezrównoważonym, zachowywać się w sposób odbiegający od normy, wariować, szaleć; stracić rozum’.  Uniwersalny słownik języka polskiego PWN pod redakcją prof. Stanisława Dubisza odnotowuje słowo hopel, ale nie podaje jego etymologii. Informuje, że używa się go jedynie w zwrotach frazeologicznych mieć hopla, dostać hopla. Nie wiadomo więc, skąd się ten wyraz znalazł w polszczyźnie. Istnieje natomiast hopla – jest to wykrzyknik zachęcający do skoku lub podskakiwania, np. Hopla! Do basenu; Hopla! Jesteś natychmiast na drugiej stronie rzeki.

 

MACIEJ MALINOWSKI

mistrz polskiej ortografii

www.obcyjezykpolski.interia.pl

http://obcyjezykpolski.strefa.pl/?md=archive&id=76

 

Przejść nad czymś do porządku (a nie: porządku dziennego)


      Pisałem swego czasu o tym, że spora część użytkowników polszczyzny nie zna wystarczająco dobrze brzmienia i znaczenia utartych wyrażeń, zwrotów czy powiedzeń, a przez to przekręca je albo używa ich w złych konstrukcjach.

       Wręcz klasycznym przykładem jest powiedzenie iść po linii najmniejszego oporu brzmiące w ustach wielu rodaków jako iść po najmniejszej linii oporu. Nie może być inaczej, gdyż chodzi przecież o ‘najmniejszy opór’, a nie: ‘o najmniejszą linię’ (nie ma czegoś takiego jak najmniejsza linia oporu). Ów frazeologizm znaczy ‘wybrać najłatwiejszy sposób postępowania, dążyć do czegoś, uzyskać coś najłatwiejszą drogą, niewymagającą trudu, wysiłku’.

      Nagminnie bywa też przekręcany inny frazeologizm - Tu leży (tu jest) pies pogrzebany (czyli ‘tu tkwi sedno sprawy, w tym tkwi problem’). Słyszy się wersje W tym jest pies pogrzebany czy W tym leży pies pogrzebany. Tymczasem musimy mówić Tu leży (ewentualnie tu jest) pies pogrzebany, gdyż przywołujemy dosłowne tłumaczenie powiedzenia, które przeniknęło do polszczyzny z języka niemieckiego - Da liegt der Hund begraben i… dotyczy autentycznej XVII-wiecznej historii.

      Przypomnę ją raz jeszcze. Pewien Niemiec mieszkający we wsi Winterstein w Turyngii miał niezwykle mądrego i wiernego psa wabiącego się „Stuczel”, którego wykorzystywał jako doręczyciela listów miłosnych adresowanych do pewnej pięknej niewiasty. Źródła mi dostępne nie podają, czy wszystko zakończyło się pomyślnie (może tak, a może nie – jak to w życiu), ale gdy czworonożny przyjaciel zdechł, jego właściciel w dowód wdzięczności i miłości za służbę wystawił zwierzęciu nagrobek z napisem „Tu leży pies pogrzebany” („Da liegt der Hund begraben”).

      Właściwie (jako kalka z języka obcego) powiedzenie to w ogóle nie powinno trafić do słowników, gdyż to samo znaczą rodzime określenia: o to właśnie chodzi; w tym jest sedno sprawy; w tym tkwi problem; w tym właśnie sęk; w tym rzecz. Jednak owa obrazowa fraza zyskała u nas wielu zwolenników (mówi się tak przy każdej okazji) i to chyba przekonało językoznawców, że powinna zostać odnotowana w słownikach. Ale, na Boga, proszę zapamiętać, że musi być przytaczana w niezmienionej formie, jako Tu leży pies pogrzebany albo Tu jest pies pogrzebany! Jakiekolowiek modyfikacje są niedopuszczalne!

     Jakiś czas temu Czytelnik podpisujący się () przysłał mi fragment testu, jaki mieli rozwiązać uczniowie szkół podstawowych startujący w eliminacjach „Konkursu polonistycznego” (organizatorem było Kuratorium Oświaty z woj. kujawsko-pomorskiego) z prośbą o komentarz. Otóż jedno z pytań brzmiało tak: W znanym powiedzeniu „Nie zasypuj…….w popiele” brakuje wyrazu: a) śliwek, b) jabłek, c) gruszek, d) węgla.

      No cóż, jeśli polonista nie wie, że ów frazeologizm musi brzmieć Nie zasypiać(-aj) gruszek w popiele, ponieważ chodzi o to, żeby nie zaspać, czyli ‘nie przegapić’ momentu wyjęcia gruszek z pieca, gdyż inaczej by się zwęgliły, to… ręce opadają. Przywołany zwrot opisuje wiejski zwyczaj suszenia gruszek w gorącym piecu chlebowym. Zmęczeni pracą w polu gospodarze często przegapiali moment wyjęcia owoców z paleniska, a owo zaspanie powodowało ich zwęglenie się.

       Rodacy ochoczo modyfikują inne wyrażenie - Twardy orzech do zgryzienia, tzn. zastępują przymiotnik twardy przymiotnikami ciężki, wielki albo trudny. Tymczasem musi w tym powiedzeniu wystąpić przymiotnik twardy,  ponieważ nie ciężar orzecha czy jego wielkość utrudnia zgryzienie, tylko to, że ma on twardą skorupę.

      Na koniec co nieco o niezwykle rozpowszechnionym powiedzeniu nowszej daty - Przejść nad czymś do porządku dziennego w znaczeniu  ‘zignorować, pominąć coś’. Jest to kontaminacja sformułowań: przejść nad czymś do porządku (inaczej ‘uznać za rzecz normalną, pominąć coś, przestać się czymś zajmować') oraz wpisać coś do porządku dziennego (czyli ‘uznać, że należy się tym szybko zająć’) albo być na porządku dziennym ('być na liście spraw do przedyskutowania; być przedmiotem najbliższych obrad').

      Wyrażenie porządek dzienny to termin urzędowy, inaczej ‘lista spraw, które mają stanowić przedmiot obrad’, a więc ten ostatni zwrot jest jak najbardziej poprawny. Można coś wpisać coś do porządku dziennego obrad, zebrania, posiedzenia, coś może być na porządku dziennym, czyli na liście spraw do przedyskutowania na jakimś posiedzeniu czy zebraniu, coś może stanąć na porządku dziennym obrad, czyli być rozpatrywanym. Ale dlaczego (po co?) ów porządek dzienny przeniknął do zwrotu metaforycznego przejść nad czymś do porządku, tzn. 'pominąć, zignorować'? 

      Prawdopodobnie przymiotnik dzienny dodany został do tego sformułowania bezmyślnie. Po prostu komuś pomieszały się zwroty wpisać coś do porządku dziennego; być na porządku dziennym; stanąć na porządku dziennym; nie odbiegać od porządku dziennego zebrania oraz przejść nad czymś do porządku. Po raz pierwszy zwrot przyjść nad czymś do porządku dziennego odnotował, dając formę dziennego w nawias, dopiero prof. Witold Doroszewski w 10-tomowym Słowniku języka polskiego PWN (t. VI, Warszawa 1964). Niewykluczone więc, że wprowadzili go do języka ogólnoliterackiego towarzysze minionej epoki (zwłaszcza w latach 50. i 60.) W czasach nad bliskich chętnie sięgał po ów frazeologizm w wypaczonym, niestety, brzmieniu eksprezydent Aleksander Kwaśniewski.

       Dziś owo przechodzenie nad czymś do porządku dziennego jest tak powszechne, że bez sensu by było z tym walczyć. Ale prawdziwy miłośnik polszczyzny nigdy nie powinien tak powiedzieć czy napisać…

http://obcyjezykpolski.strefa.pl/?md=archive&id=359

lista aktualności
zporr
Zakupu oprogramowania dokonano w ramach projektu “Budowa szerokopasmowej regionalnej sieci internetowej w Krośnie i w powiecie krośnieńskim współfinansowanego przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego"
bip
© 2010.All rights reserved. Realizacja: ideo,
Powered by CMS Edito