start



Najczęściej oglądane

Newsy

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi aktualnościami.

Artykuły

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi aktualnościami.

Media o nas i my w mediach

Od Krymu do Trzeciego Rzymu

21-03-2014

Grzegorz Przebinda

21/03/2014

Przejęcie Krymu, a być może i wschodniej Ukrainy bądź Mołdawii, jest tylko jednym z elementów geopolitycznego planu konsolidacji wszystkich ziem ruskich, traktowanych przez Putina i rosyjską Cerkiew bardzo szeroko.

Po tym jak w niedzielę 16 marca 2014 roku odbyło się referendum  w sprawie „niepodległości Krymu” – oczywiście nielegalne z punktu widzenia prawa wewnętrznego Ukrainy i prawa międzynarodowego – Władimir Putin wygłosił na Kremlu publiczne przemówienie, ukazujące jego główne zamiary na najbliższe lata. Okazuje się oto, że ukraiński półwysep jest tylko początkiem w śmiałym pomyśle odbudowy wspólnoty sowieckiej, rozwiązanej nieopatrznie w 1991 roku.

„Strategia powrotu”: kurs na Sowiety

Zdaniem obecnego prezydenta, należy teraz dążyć do częściowej przynajmniej restauracji Związku Radzieckiego, którego rozwiązanie – jak powiedział przed paru laty – było jedną z największych tragedii XX wieku. A ponieważ w owym fatalnym rozwiązaniu Związku Radzieckiego miała niechlubny udział – jak to podkreślał Putin – również sama Rosja, to teraz stara się ona, oczywiście na czele z prezydentem i jego kolegami, zadośćuczynić pokrzywdzonym rodakom. Na razie jeszcze tylko na Krymie.

Jednym z ideologów tej „strategii powrotu” – już wolnej od tych putinowskich elementów sentymentalnych – jest Aleksandr Dugin, do niedawna jeszcze wyśmiewany i izolowany geopolityk i historiozof, dziś gwiazda centralnej telewizji rosyjskiej. Jego wizja odtworzenia dawnej potęgi Związku Radzieckiego jest stopniowo wprowadzana w życie od marca 2014 roku właśnie przez prezydenta Putina. Idea ta polega na zorganizowaniu różnych „ziem ruskich” – od Gruzji i Abchazji, poprzez Krym i Ukrainę, być może nawet aż po Białoruś, Mołdawię, Estonię i Litwę – wokół Moskwy. Federacja Rosyjska ma stać się siłą na skalę ZSRR w latach jego świetności i powrócić do statusu geopolitycznego mocarstwa.

Plany te zostały wyraźnie zarysowane w przemowie Putina, której przemyślana struktura pokazuje, że być może prezydent nie jest tak oderwany od rzeczywistości, jak to sugerują niektórzy przywódcy krajów europejskich. Jednakże ta „rzeczywistość” grozi nie tylko powrotem do zimnej wojny między Rosją a Europą Zachodnią i Środkowo-Wschodnią oraz Ameryką, lecz nade wszystko – powrotem do bardzo groźnych konfliktów, a może i wojen lokalnych na zachodnich, północno-zachodnich i południowych rubieżach Federacji Rosyjskiej. Te ostre konflikty mogą dotknąć nie tylko Ukrainę i Mołdawię, ale i Białoruś, Kazachstan, a może nawet Litwę i Estonię. To oczywiście dziś wydaje się jeszcze nieprawdopodobne, ale przecież tak samo fantastyczne wydawało się większości z nas to, co Putin i jego marionetkowe otoczenie czyni obecnie w stosunku do Krymu i całej Ukrainy.

„Walka o pokój”, czyli kamień na kamieniu

Ciekawe, że z postawą Putina wobec Krymu zgodził się publicznie Michał Gorbaczow, urodzony w 1931 r. jedyny prezydent ZSRR. Nota bene Gorbaczow już po 1991 roku obwiniał Borysa Jelcyna – pierwszego prezydenta Federacji Rosyjskiej – iż ten nierozsądnie doprowadził w Puszczy Białowieskiej do rozpadu ZSRR. Ale błędy popełnione wówczas przez Rosję, jak twierdzi Putin wspierany przez Gorbaczowa, można i trzeba naprawić.

Ten zuchwały i groźny dla świata plan jest niestety popierany przez większość Rosjan, przekonanych, iż walczą w ten sposób o prawa swoich współziomków, a w konsekwencji oczywiście, że jest to „walka o pokój”. Bywały już jednak takie walki pokój, po których na dotkniętych nimi terytoriach nie pozostawał kamień na kamieniu.

W tej strasznej putinowsko-gorbaczowowskiej wizji Krym, Mołdawia czy Ukraina to tylko elementy znacznie większej układanki. Nikt obecnie nie jest w stanie przewidzieć, jak sytuacja rozwinie się w najbliższych tygodniach i miesiącach. Ale teraz oto zaczynamy już dostrzegać szerszą perspektywę. Były mer Moskwy Jurij Łużkow już kilka lat temu twierdził, że Krym powinien być częścią Rosji. Wówczas te poglądy wywołały na Ukrainie i w Europie dyplomatyczny skandal – dziś stają się rzeczywistością. W mediach rosyjskich mówi się już o budowie mostu lub tunelu łączącego półwysep z Federacją Rosyjską. Potem Moskwa może zażądać trasy eksterytorialnej z Rosji do Obwodu Kaliningradzkiego, prowadzącej oczywiście przez Litwę.

Inna Rosja też istnieje

Dla obecnej Moskwy nie ma dziś znaczenia prawo międzynarodowe, zgodnie z którym referendum krymskie było nielegalne, a i w obrębie tej nielegalności – prawdopodobnie sfałszowane. Głosowanie odbywało się w sytuacji trwania de facto stanu wojennego, pod lufami rosyjskich karabinów. Jego zorganizowanie było bezprecedensowo pośpieszne, a i wyniki są co najmniej podejrzane. Biorąc pod uwagę fakt, że 12 proc. społeczności Krymu to Tatarzy i mieszka tam liczna mniejszość ukraińska, 97 proc. głosów za niepodległością jest czymś zupełnie nieprawdopodobnym.

Ale właściwie po co zastanawiać się, czy złodziej kradł zgodnie ze sztuką?

Nadzieję mogą nam dawać dzisiaj rosyjscy intelektualiści. Podczas gdy ok. 70 proc. Rosjan popiera prezydenta i jego politykę, taki sam odsetek wybitnych, niesprzedajnych artystów i inteligentów jest jej zdecydowanie przeciwny. Pod listami protestacyjnymi przeciwko wojennemu przejęciu Krymu i polityce Putina podpisali się m.in. Dymitr Bykow, Eldar Riazanow, Borys Grebienszczykow, Ludmiła Ulicka, Andriej Bitow, Boris Akunin, Wiktor Jerofiejew czy sędziwy Danił Granin, który mógłby nauczyć rozumu samego Gorbaczowa. Jaka szkoda, że nie żyje już niezłomna Natalia Gorbaniewska. Tak by się nam dzisiaj przydała…

(Na zdjęciu: prof. Przebinda z Natalią Gorbaniewską, Kraków, 22.06.2013 r. Fot. Leokadia Styrcz-Przebinda)

Ludzie mówiący świadomie i głośno „nie” Putinowi wykazują się dziś w Rosji sporą odwagą. Pokojowy protest antywojenny na placu Czerwonym był kolejnym tego przejawem. Niezależnie, czy pojawiło się tam 50 tys. osób, jak twierdzą organizatorzy, czy też dziesięciokrotnie mniej, jak twierdzą źródła oficjalne – to dowód, iż wolna myśl jeszcze w Rosji nie zginęła. Stan permanentnej wojny z całym światem i agresywny nacjonalizm rodem z 1914 r. jest obecnie nie do przyjęcia dla wielu światłych Rosjan.

Młot na „ukraińskich schizmatyków”

Układ rządzący stara się jednak zablokować wszelkie przejawy sprzeciwu – ostatnio poprzez zmianę kierownictwa w portalu lenta.ru i przekształcenia go w kolejną machinę propagandy proputinowskiej. Wciąż jednak istnieją wolne media, jak np. radio Echo Moskwy, gdzie można usłyszeć racjonalne wypowiedzi i głosy na rzecz pokojowego i demokratycznego rozwoju Rosji. Nie trzeba dodawać, iż w takiej rozsądnej wizji głównym zagrożeniem dla Rosji jest sam Putin, tak zresztą często na falach Echa Moskwy traktowany.

Niestety, Cerkiew rosyjska, która mogła być kolejnym rozsądnym głosem w kraju, wydaje się popierać Putina. Patriarcha Cyryl Gundiajew nawołuje co prawda do powstrzymania się od rozlewu krwi, ale równocześnie jest zwolennikiem „integracji” wszystkich narodów ruskich. Przejęcie Krymu jest w jego oczach szansą na ponowne włączenie do Cerkwi moskiewskiej „ukraińskich schizmatyków”, czyli Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego, będącej w ostrym administracyjnym konflikcie z prawosławną Moskwą. Chrześcijaństwo „ortodoksyjne’, czyli moskiewskie, ma być w oczach Gundiajewa spoiwem łączącym wszystkie narody ruskie – czyli Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, a może i Litwinów, czemu nie? Mało to na Litwie obecnie prawosławnych?

Kartoszka zamiast ananasa

Reżim w Moskwie chwali się teraz, że ma poparcie dla swych działań ze strony Chin i Indii, co jest oczywistą nieprawdą – Chiny wyraźnie przecież wstrzymują się od głosu w konflikcie o Krym. Zdrowa Rosja, czyli nie ta putinowska, powinna się obawiać, że jeśli geopolityczne plany Putina i Dugina, wspieranych przez pisarzy i ideologów w rodzaju Aleksandra Prochanowa czy Eduarda Limonowa, ziszczą się, to kraj będzie kompletnie izolowany od reszty świata. I politycznie, i gospodarczo. Agresorzy zresztą o tym wiedzą, ale mówią, że trzeba będzie teraz patriotycznie zaciskać pasa, a zamiast ananasów wykładać na stoły ojczystą „kartoszkę”…

Są jedak wciąż na szczęście tacy Rosjanie, którzy boją się tej wizji i nie chcą budować relacji Rosji ze światem na strachu i imperialnych ambicjach.

Pamiętajmy o nich w Polsce.

Wysłuchała: Grażyna Grochocka

Źródło: http://www.instytutobywatelski.pl/20219/komentarze/od-krymu-do-trzeciego-rzymu/2

 

lista aktualności
zporr
Zakupu oprogramowania dokonano w ramach projektu “Budowa szerokopasmowej regionalnej sieci internetowej w Krośnie i w powiecie krośnieńskim współfinansowanego przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego"
bip
© 2010.All rights reserved. Realizacja: ideo,
Powered by CMS Edito