Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im.   Stanisława Pigonia w Krośnie nowy rok akademicki rozpoczęła z nowym   rektorem. Przez kolejne 4 lata uczelnią będzie kierował prof. dr hab.   Grzegorz Przebinda, rusycysta. Zapowiada kontynuację rozwoju uczelni,   bez rewolucyjnych zmian. Tymczasem z uczelnią pożegnał się dotychczasowy   rektor – prof. dr hab. Janusz Gruchała, polonista. O Krośnie mówi:   „magiczne miasto, z klimatem”.
 

W  nowym roku akademickim studentów przywitał nowy rektor PWSZ prof. dr   hab. Grzegorz Przebinda. Po prawej były rektor prof. dr hab. Janusz   Gruchała
 
Kim jest nowy rektor PWSZ?
Prof. dr hab. Grzegorz Przebinda  (ur. 1959) - badacz historii  idei, kultury i literatury rosyjskiej,  historii i dnia współczesnego  Rosji i Ukrainy. Profesor nadzwyczajny  Uniwersytetu Jagiellońskiego i  Łódzkiego. Od 2006 do 2012 roku  Kierownik Zakładu Filologii Rosyjskiej  PWSZ w Krośnie. Przebywał na  wielu zagranicznych stypendiach, m.in. w  Niemczech, Rosji, Bułgarii, we  Francji, Włoszech i na Ukrainie. W 1990  uzyskał prestiżową Nagrodę  Polcul Foundation za „wkład do dzieła  porozumienia polsko-rosyjskiego”.  Autor ponad 200 publikacji naukowych,  pisuje również do gazet.
Jest zapalonym maratończykiem. 9  września br. uczestniczył w  Międzynarodowym Maratonie Pokoju w Moskwie.  Rektor w barwach  Uczelnianego Akademickiego Związku Sportowego  ukończył moskiewski  maraton w czasie 3:23:30 i udało mu się poprawić  wynik uzyskany w tym  roku w maratonie paryskim o ponad 2 minuty.
Jaki kierunek rozwoju chce nadać  krośnieńskiej PWSZ w czasie  swojej 4-letniej kadencji? Publikujemy  fragmenty pierwszego przemówienia  rektorskiego.
(...) Jestem czwartym rektorem tej  szkoły, która istnieje od 1999  roku. Szukałem formuły, w jakiej można  tę szkołę opisać i zamknąć.  Najlepszą chyba byłaby formuła "jedność w  różnorodności". Ta jedność w  różnorodności to inżynierowie, znawcy  rolnictwa, budownictwa,  towaroznawstwa, maszyn, polityki społecznej,  humaniści, znawcy języków i  literatury polskiej, angielskiej,  niemieckiej, rosyjskiej, kultury  fizycznej, turystyki, energetyki,  matematyki, pedagogiki,  pielęgniarstwa, informatyki, a w najbliższej  przyszłości także  specjaliści zarządzania, biotechnolodzy i  kosmetolodzy. (...)
Nasza szkoła nie jest zakładem  produkcyjnym, w którym liczą się tylko  pieniądze i zysk. Jest to  wspólnota akademicka złożona ze studentów,  pracowników dydaktycznych i  administracyjnych. Nasza szkoła to rodzaj  przestrzeni domowej, w której  najważniejsi są studenci, którzy aby być  studentami muszą być  kształceni przez nas – pracowników dydaktycznych,  którzy mieszkają  tutaj lub dojeżdżają poświęcając swój czas, energię i  serce tej szkole.  (...)
 
Prof. Grzegorz Przebinda jest rusycystą - badaczem historii idei, kultury i literatury rosyjskiej
 
Dobry rektor, a każdy obejmujący to  stanowisko marzy, żeby takim być,  nie może obejść się bez kadry  profesorskiej, a także każdego pracownika  kadr, działu finansowego,  osób sprzątających. Ja pracuję w tej szkole  już siódmy rok i  uczestnicząc w posiedzeniach senatu, poznaję coraz  więcej koleżanek i  kolegów tu pracujących i chociaż nadal nie znam  wszystkich, to  obiecuję, że w miarę możliwości będę starał się  wszystkich poznać –  będę spotykał się z pracownikami w instytutach i  zakładach będąc w  zgodzie z tą tradycją, którą przekazał mi rektor  Janusz Gruchała.  Chciałbym być mądry waszą mądrością.
Szkoła jako dom to także budynki,  które w ostatnim czasie bardzo u  nas wypiękniały. (...) Dzięki ludziom  dobrze tym miejscem zarządzającym,  wykorzystaliśmy jako szkoła fundusze  europejskie – wykorzystaliśmy  dobrze swój czas. Obecnie nie ma już  takiego dopływu funduszu, jakie  były możliwe kilka lat temu i zostały  znakomicie wykorzystane. Abyśmy  wykorzystywali te budynki zgodnie z  przeznaczeniem musimy dokonywać  ogromnych starań o nabór studentów w  każdym roku akademickim. (...)
Szkoła (...) musi mieć zrównoważony  budżet. Bez dobrego budżetu żaden  rektor nie będzie w stanie zadbać o  ludzi – studentów i pracowników.  Idealna sytuacja to taka, gdy w każdym  roku przychody są wyższe niż  wydatki. Dzięki poprzednim władzom (...)  dostałem szkołę pod tym  względem w doskonałym stanie. Dzięki temu, że  posiadamy nadwyżkę środków  budżetowych nie musimy tak jak inne szkoły  zaciągać kredytów na  finansowanie tego, co niezbędne w szkole, a  mogliśmy występować o granty  z wkładem własnym, na który inne uczelnie  zaciągają kredyt, a są to  kwoty niebagatelne. Chciałbym, aby taki stan  rzeczy trwał w naszej  uczelni nadal.
 

Kampus PWSZ w Suchodole - jedna z najważniejszych inwestycji uczelni - realizowana, gdy rektorem był prof. Janusz Gruchała
 
Uczelnia publiczna żyje i funkcjonuje w  głównej mierze ze środków z  budżetu państwa, a to co zarabia sama  poprzez prowadzenie odpłatnych  studiów niestacjonarnych nie jest w  skali całego jej budżetu sumą  decydującą. Czy nie ma więc  niebezpieczeństwa, że wraz ze spadkiem  liczby studentów, z którym to  problemem stykają się w ostatnich latach  prawie wszystkie uczelnie,  pogorszy się sytuacja finansowa w szkole i  czy da się temu zaradzić?  Sądzę, że jest to możliwe.
Chciałbym, żeby osoby odpowiedzialne  za kierunki studiów w PWSZ,  czyli kierownicy zakładów, dyrektorzy  instytutów, całe kolegium  rektorskie, ale i wszyscy pracownicy  wspierali ideę rozwoju nowych  kierunków – większych i bardziej  atrakcyjnych na rynku pracy, głównie w  naszym regionie podkarpackim.  Bardzo liczymy na ścisłą i przyjazną  współpracę z tutejszymi zakładami  pracy. Cieszymy się bardzo, gdy  słyszymy, że nasza szkoła wrosła w tę  przestrzeń i dodaje  różnobarwności. Chcemy, aby tak było i aby nasi  absolwenci odnajdywali  tutaj swoje miejsce na rynku pracy.
(...) Większość kierunków i  specjalności na naszej uczelni, jeśli nie  wszystkie, przejmuje  praktyczny profil kształcenia. Teraz chodzi o to,  abyśmy się z tych  zobowiązań, jakie podjęliśmy w programach, wywiązali.  Żeby nowy model  kształcenia był także nastawiony na przekazanie  studentom pewnych  umiejętności, a z drugiej strony uczył ich bycia  społeczeństwem. (...)  Będziemy czynić wszystko, aby "upraktycznić"  studia, stworzyć możliwość  studiów dualnych, czyli studia plus praca w  renomowanych firmach.
Będziemy starać się, aby zwiększyć ofertę studiów i praktyk   zagranicznych w Europie Zachodniej w ramach starych i nowych programów   stypendialnych. Mamy rozwiniętą współpracę z USA, z czterema partnerami,   ale przywiązujemy też wagę do współpracy ze szkołami wyższymi na   Ukrainie i w Rosji. W celu lepszego umiędzynarodowienia studiów będziemy   podnosić poziom kształcenia językowego na wszystkich kierunkach.
Jako rektor chciałbym przyczynić się do wprowadzenia indeksu   elektronicznego. Dopóki jednak będę miał zaszczyt pełnić funkcję rektora   PWSZ, dotąd nie wyrażę zgody na likwidację indeksu tradycyjnego, bo   papier zawsze będzie doskonałym nośnikiem.
 
 
Nasze studia inżynierskie zostały  poniekąd zhumanizowane, a  humanistyczne też częściowo poddane  technokratyzacji. Nasze instytuty  humanistyczne i techniczne już  zaczęły współpracę na różnych szczeblach.  Moja prośba i wymaganie  skierowane do dyrektorów instytutów to myślenie  o szkole jako całości.  Chcemy promować aktywność studenckich kół  naukowych.
PWSZ to znakomite miejsce na  konferencje – średniej wielkości miasto,  dobry dojazd i baza hotelowa. W  ten sposób chcielibyśmy promować naszą  uczelnię w kraju i regionie.  Chcemy jeszcze bardziej podnieść prestiż  uczelni w środowisku, jeszcze  bardziej otworzyć zasoby lokalowe uczelni  dla środowiska, więcej imprez  kulturalnych i popularno-naukowych dla  Krosna. Chciałbym, aby nasza  biblioteka, która ma bardzo wspaniałe  pomieszczenia i sale oraz bardzo  przyzwoite zbiory, uaktualniane i coraz  bogatsze, aby to miejsce było  częściej odwiedzane - zachęcam do tego  wszystkich studentów i  pracowników.
Bardzo bym pragnął, aby  zintensyfikowała się współpraca z  przedsiębiorcami Podkarpacia. (...)  Będziemy tworzyć, modernizować plany  studiów i wykorzystywać  specjalistów z firm do prowadzenia zajęć  praktycznych. Prosimy  przedsiębiorców, aby nie ograniczali się do  krytyki obecnych programów  studiów, ale by byli w stanie zaproponować na  naszą prośbę swoje mini  programy, kursy i moduły – będziemy na takie  inicjatywy zawsze otwarci.
 

Prof.  Przebinda otrzymał od rektora Rosyjskiego Państwowego  Uniwersytetu  Humanistycznego w Domodiedovo matrioszkę, czyli rosyjskie  babuszki w  babuszce. - To symbol współpracy i jedności - powiedział  profesor  podmoskiewskiej uczelni
 
Wsparcie rozwoju kultury studenckiej w  Krośnie – chciałbym, aby  powstał tu klub studencki z prawdziwego  zdarzenia, na przełom wiosny i  lata 2013 zapowiadamy kolejny rozdział  międzynarodowego festiwalu  młodzieży, który w tym roku akademickim  znowu się odbędzie.
Nowymi prorektorami PWSZ zostali:
• doc. dr inż. Stanisław Rymar - prorektor ds. rozwoju
• dr Zbigniew Barabasz - prorektor ds. studiów
Dotychczasowy rektor PWSZ - prof. dr  hab. Janusz Gruchała pełnił tę  funkcję przez 2 kadencje, czyli 8 lat. Z  dniem 31 sierpnia zakończył  swoją misję.
Pana związki z Krosnem są dłuższe, niż piastowanie stanowiska rektora przez ostatnie 8 lat.
- W Krośnie funkcjonowało Kolegium  Nauczycielskie im. Stanisława  Pigonia. Zacząłem przyjeżdżać tu prawie  20 lat temu. Najpierw tylko na  zajęcia. Wtedy dyrektorem tego kolegium  był obecny kanclerz PWSZ  Franciszek Tereszkiewicz. Stworzyliśmy taka  grupę z Uniwersytetu  Jagiellońskiego, która tu przyjeżdżała i  kształciła polonistów. Jeszcze  jako doktor prowadziłem tu seminaria  licencjackie, miałem pierwszych  dyplomantów. Czyli 6-7 lat przed  powstaniem uczelni ja tu już jeździłem,  to było w roku 1992-93. Bardzo  miło to wspominam, kolegium mieściło się  na ul. Piotra Skargi,  naprzeciwko I Liceum Ogólnokształcącego. Uczelnia  powstała przejmując  jakby to kolegium i inne kolegia językowe z Jasła i  Krosna. Jestem od  początku PWSZ, to już 13 lat. Najpierw byłem  dyrektorem Instytutu  Języka Polskiego, później 4 lata prorektorem do  spraw studiów, a  następnie rektorem.
 

W czerwcu br. władze miasta uhonorowały prof. Janusza Gruchałę medalem "Za zasługi dla Krosna"
 
Jak pan podsumuje te 2 ostatnie kadencje? Jaki był największy sukces? Na pewno piękne budynki.
- Owszem, powstała wspaniała  infrastruktura. Był deszcz pieniędzy,  trzeba je było tylko podnieść.  Ale co innego było – według mnie –  istotniejsze. Stworzenie dobrego  zespołu ludzi. Żeby szkoła wyższa  działała, muszą być i profesorowie i  doktorzy. To prawie 300  zatrudnionych ludzi, nauczycieli akademickich.  Wielu z nich tylko  dojeżdża, ale są tacy, którzy są związani z tą  uczelnią na pierwszym  etacie. Prawie trzydzieści osób zrobiło doktoraty  w tym czasie, zaczęły  się projekty badawcze. To jest ważne –  stworzenie atmosfery, dzięki  której ludzie chcą tu pracować, wiążą  nadzieję na rozwój naukowy. Twardo  stoję na stanowisku, że nie trzeba  myśleć tu o jakiejś akademii czy  uniwersytecie, bo to w końcu  40-tysięczne miasto. Ale te kilkadziesiąt  już doktoratów to jest już  spore miejscowe środowisko, które związało  się z tą uczelnią.
Wróćmy do infrastruktury. Kolegium  Jezuickie na ul. Kazimierza  Wielkiego, Turaszówka, Suchodół. Trzy  wielkie inwestycje w ciągu tych  8-10 lat.
- Na inauguracji poprzedniego roku powiedziałem, że skończymy duże inwestycje. I tak się stało.
Kiedyś stwierdziłem, że warunki  studiowania w Krośnie są znacznie  lepsze niż w dużym mieście. Od razu  się odezwali malkontenci: "To na  pewno nie prawda". A ja mam  porównanie. Wyposażenie techniczne, meble,  wszystko co się składa na  infrastrukturę jest o niebo lepsze niż na  Uniwersytecie Jagiellońskim,  na którym pracuję. Ja się nie mogę doprosić  o rzutnik i ekran. Tu nie  ma starych mebli. Wszystko jest nowoczesne.  Studenci, którzy idą  zdobywać II stopień potwierdzają wtedy: tutaj to  było wszystko.
 
 
Jak pan wspomina tutejszych studentów?
- Jestem nauczycielem akademickim, mam  ponad 30 lat pracy. Kontakt ze  studentami to jest coś, co cenię  najbardziej. Kiedyś zapytałem  pracowników, co oni uważają za  najważniejsze, co jest ich sukcesem.   Wtedy większość z nich pracowała w  dużych uczelniach: w Krakowie, w  Rzeszowie, w Lublinie, w Warszawie. I  oni mówili: tutaj przychodzi  młodzież z pewnymi brakami. Najzdolniejsi  idą gdzie indziej. Naszym  sukcesem jest ta różnica: pomiędzy punktem  wyjścia i punktem dojścia.  Nawet jeśli  nasz absolwent nie jest  porównywalny z absolwentem UJ, to  on tę drogę odbył dalszą. Prof. Paweł  Januszewicz, medyk, powiedział  kiedyś tak: "W Warszawie to jak idę na  uczelnię, to przychodzą studenci,  którzy już wszystko wiedzą. Tutaj  przychodzą tacy, których mogę czegoś  nauczyć". Nazwaliśmy to "prawem  Januszewicza".
Ci najzdolniejsi, których tutaj mamy,  nie mogą iść na studia nie  dlatego, że są mało zdolni, tylko dlatego,  że ich rodzice nie mają  akurat tego tysiąca miesięcznie na utrzymanie  się. Miałem takie osoby.  Bezcenne są. Później dojrzewają, potrafią na  siebie zarobić i zdobywają  drugi stopień gdzie indziej.
Czy wyważenie kierunków inżynierskich i humanistycznych jest właściwe? Czy to zdało egzamin?
- To jest problem, każdy będzie to w  sumieniu rozstrzygał. Z jednej  strony jest to szkoła zawodowa  pierwszego stopnia, ona ma dawać zawód. Z  drugiej strony chciałoby się,  żeby nie kształcić młodzieży tak wąsko.  Chciałoby się mieć pewne  kierunki, chociaż nie ma po nich zatrudnienia.  Chodzi o kierunki  humanistyczne. Utrzymujemy je, ale wydaje mi się, że  mój następca  będzie musiał coś polikwidować.
Młodzi ludzie chcą teraz przychodzić  na inżynierskie studia, jest  taka tendencja. Jako polonista zrobiłem  ruch w kierunku studiów  inżynierskich. Ciągle ich mamy najwięcej.  Myślę, że to uczciwe – jeśli  młodzi ludzie chcą studiować pedagogikę,  polonistykę czy języki obce –  proszę bardzo. Ale np. mechanicy po  naszych studiach  mają pracę już na  ostatnim roku. Wpisujemy się w  potrzeby regionu – chociażby jeśli chodzi  o Dolinę Lotniczą.
Mamy nadzieję, że energetyka będzie  kolejnym strzałem w "10".  Niekonwencjonalne źródła energii  właśnie  tutaj mają szansę. Wszyscy  mówią, że w południowej Polsce elektrownie  wiatrowe najlepiej  lokalizować tutaj w ciągu Przełęczy Dukielskiej. To  jest zbadane, tu  jest sens, chcemy się w to wpisywać.
Czy będzie pan nadal wykładał na uczelni lub z nią współpracował?
- Nie, 30 września zakończyłem pracę  na uczelni. Mam jeszcze coś do  zrobienia w nauce. Coś umiem, mam zespół  doktorów, których wypromowałem i  to jest dla mnie zadanie. Jeśli  chodzi o dziedzinę, którą uprawiam,  jestem w najlepszym wieku. Cały  czas jestem profesorem UJ i teraz będę  już tylko tam pracował. Będę  jednak nadal dla Krosna życzliwy.  Przyjaciele z Krosna obiecali mi, że  będą mnie zapraszać. Przyjadę.
 
 
Z perspektywy czasu, ale i Krakowa - jak pan ocenia rolę PWSZ w Krośnie? Czy taka uczelnia ma sens?
- Tego się nie da wymierzyć. Ale wiemy  jak wyglądało Krosno  kilkanaście lat temu. Jestem przekonany, że te  kilka tysięcy studentów  co roku ożywia teraz to miasto. Zwłaszcza  centrum, ale także Turaszówkę i  Suchodół. Miasto ma wyższą uczelnię,  własną, nie filię jakiejś uczelni  dużej. Wydaje mi się, że to jest taka  instytucja, która tworzy miasto.  Trzeba przekonywać mieszkańców, że  AGH, Oxford i Harvard to są duże i  dobre uczelnie, ale nie dla  wszystkich. A krośnieńska uczelnia – na  miarę swoich możliwości -  tworzy Krosno jako miasto.
Wiele miast chciałoby mieć taką  uczelnię, ale teraz wnioski są  już odrzucane przez ministerstwo. Nie  mówię już o tym, że przyjeżdżają  tu ludzie, zostawiają pieniądze –  przedsiębiorcy, restauratorzy,  sklepikarze mają pewien utarg. Nasz  budżet na płace to rocznie 19-20 mln  zł, to w znacznej części pozostaje  w Krośnie.
Olbrzymia liczba studentów pochodzi z 4  okolicznych powiatów. To  szkoła regionalna, stąd nasze hasło:  "Uczelnia na miejscu". Niektórzy  nam zarzucali – to prowincjonalne,  bądźmy światowi. Nie, uczelnia na  miejscu oznacza, że jesteśmy dla tego  miejsca, dla tych 4 powiatów  głównie. Jeśli studenci chcą wyjechać w  świat – niech jadą na Harward,  niech robią doktoraty gdzie indziej, ale  podstawowe wykształcenie wyższe  mogą zdobyć tu. Będziemy coraz  bardziej doceniani nie tylko za  inwestycje, ale także za to, że dzieci  krośnian mogą tu studiować na  całkiem dobrym poziomie.
 

Inauguracja nowego roku akademickiego odbyła się we wtorek (2.10)
 
Jak pan ocenia współpracę z miastem i jego władzami?
- Uczelnia taka jak w Krośnie, nie za  duża i bez jakiegoś zadęcia,  musi się starać o wejście w tkankę  społeczną miasta. Braliśmy udział w  wielu inicjatywach, staraliśmy się  podtrzymywać kontakty z różnymi  stowarzyszeniami, grupami ludzi i  władzami miasta. Jeżeli powstaje przy  Rynku biblioteka otwarta dla  wszystkich, jeżeli władze miasta mogą  korzystać z sal, to jest to ta  dodatkowa wartość. Wzajemna lojalność  PWSZ i miasta dała efekt, chociaż  nie jesteśmy jednostką miejską, tylko  ministerialną. Ta symbioza jest.
PWSZ kojarzy mi się ze studentami z zagranicy. Współpraca międzynarodowa udaje się chyba znakomicie.
- Nie wiem, czy krośnianie zdają sobie  sprawę, ale wśród państwowych  szkół zawodowych jesteśmy liderem jeśli  chodzi o współpracę  międzynarodową. W rankingach Rzeczpospolitej i  Perspektyw wygrywamy pod  tym względem. Wysyłamy za granicę na studia w  ramach programu Erasmus,  ale także w ramach współpracy z Ameryką, 30-50  studentów na semestr. Do  nas przyjeżdża więcej cudzoziemców niż my  wysyłamy Polaków. Przyjeżdżają  cudzoziemcy z Europy, ale także  Amerykanie. Stale mamy 4-5 studentów z  USA, którzy są u  nas przez  semestr. Tylu cudzoziemców w 45-tysięcznym  Krośnie musi wprowadzać inny  akcent. Małe porównanie - my wysyłamy 30  studentów za granicę, AGH też  30. A różnica jest taka, że tam jest 10  razy więcej studentów. To jest  spora zasługa dotychczasowego prorektora  Władysława Witalisza.
Wśród PWSZ-ów krośnieńska uczelnia  uchodzi też za jedną z tych  nielicznych, które wyspecjalizowały się w  realizacji projektów z  funduszy zewnętrznych. Mamy zespół ludzi, nasza  kwestura przeszła nie  jedno rozliczenie i teraz inne uczelnie pytają  "jak to zrobić".
Jak się pan żegna z Krosnem, z jakimi wspomnieniami pan wyjeżdża?
- To jest magiczne miasto. Jak  przyjeżdżam tutaj i widzę wieżę farną,  to zawsze sobie myślę: "Znowu  jestem w tym pięknym mieście". Zapamiętam  Krosno jako miasto, w którym  są wspaniali ludzie, niezwykła atmosfera.  Tutaj się rzeczy udają  dlatego, że jest ta specyficzna  atmosfera. Mam  tu przyjaciół i będę tu  wracał.