Pod nazwą Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego został uruchomiony internetowy słownik neologizmów, przygotowywany częściowo siłami ochotników.
Zapraszamy wszystkich studentów na stronę słownika http://nowewyrazy.uw.edu.pl. Jego twórcy, Mirosław Bańko, Jan Burzyński, Maciej Czeszewski mają nadzieję, że nowy słownik stanie się platformą współpracy osób zainteresowanych nowym słownictwem polskim.
Zapraszamy także do przeczytania wywiadu z prof. Mirosławem Bańko z UW, który opowiada o tym jak zmienia się współczesny język polski i czy język jest świadectwem naszej tożsamości. Poniżej fragment wywiadu, który w całości znajduje się w serwisie "Wspólny mianownik".
Lubię lajkować!
Dużo nowych wyrazów to językowe efemerydy?
Na pewno są mody wyrazowe. Na początku transformacji pojawiła się np. „kuroniówka”, która teraz młodemu pokoleniu już nic nie mówi. Była też „falandyzacja prawa”. Mieliśmy „małyszomanię”. Nie wiem, ile będziemy jeszcze pamiętać o osiągnięciach Adama Małysza.
A czy wśród nowych wyrazów ma Pan jakieś swoje ulubione? Szczególnie przydatne, trafne, dobrze brzmiące?
Jako językoznawca lubię wszystkie słowa. Przyparty do muru mogę powiedzieć, że mi się „lajki” podobają, choć może bardziej samo zjawisko niż słowo. Lubię też „mejl” i staram się tej formie dawać zielone światło. Komunikacja mejlowa jest tak codzienna, że dziwnie byłoby odgradzać się od niej obcym słowem, które stwarza dystans.
A któreś słowo Pana denerwuje?
Niektóre mnie zastanawiają. Jak ten „wiekizm”, w którym widzę konflikt genetyczny. Prędzej powiedziałbym „ageizm”, tym bardziej, że samo słowo, przez swoją obcą formę, wydaje się niepokojące, a i samo zjawisko takie jest. Mamy też „adultyzm”, czyli dyskryminację młodych. Tych niepokojących zjawisk o nieprzyjemnych nazwach jest zresztą więcej: „cyberprzemoc”, „bioterroryzm” czy „mobbing”. Ale są i nazwy przyjemne. Czy wie Pani jak się nazywa skakanie z balkonu do hotelowego basenu?
Balkoning?
No właśnie, sam się zdziwiłem, że jest takie zjawisko. Ludzie jeżdżą do dalekich krajów, by uprawiać ten rodzaj sportu. Popularne jest też toczenie się w przezroczystej kuli po trawiastym zboczu albo – częściej – po wodzie. To się nazywa „zorbing”.