Za nami czwarte warsztaty przekładowe w Zakładzie Translatoryki. Tematem tegorocznych były kulinaria. Zajmowaliśmy się tłumaczeniem ofert krośnieńskich restauracji - kart menu i opisów potraw. Studenci pracowali w pięciu grupach, pod nadzorem nauczycieli anglistów, germanistów i rusycystów.
Tradycyjnie warsztaty otworzył rektor PWSZ, profesor Grzegorz Przebinda. Tłumaczeniowy apetyt rozbudził dwuczęściowy wykład doktor Joanny Kułakowskiej – Lis. A w nim małe co nieco na temat menu, czyli jadłospisu, etymologii nazw potraw oraz wyzwań, jakie wiążą się z ich przekładem. Zdjęcia prezentowanych dań utwierdziły obecnych w przekonaniu, że jedzenie wzrokiem to nie jest to, co Polacy lubią robić najbardziej. Byliśmy jednak dzielni i z zapałem zabraliśmy się do tłumaczenia.
Wybitny francuski smakosz Antheleme Brillat-Savarin twierdził, że „odkrycie nowej potrawy przynosi więcej szczęścia rodzajowi ludzkiemu niż odkrycie nowej gwiazdy”. Dobrze nam znane regionalne dania i napoje to nierzadko smakowita nowość dla zagranicznych przybyszy. Tym bardziej czuliśmy się zmotywowani do pracy.
Poszczególne grupy przez dwa dni zajmowały się ofertą klubokawiarni Ferment, naleśnikarni i pierogarni Róg Obfitości oraz restauracji: Ambrozja, Posmakuj, Nafta i Szklane Bistro. W szerokim asortymencie potraw i napojów obok typowych, łatwych do przetłumaczenia nazw, tłumacze znaleźli także takie, przy których świat zwalniał. Metoda? Czasem „szkiełko i oko”, czasem „czucie i wiara”.
Wino „z długą końcówką”, piwo o nazwie „A ja pale ale”, „Pęczotto na Eskulapie z bieszczadzkiej Ursy”, „Spaghetti z wyborem dziecka”. Proziaki, pierogi, Celestynka, Mazurek Starowieyskich z Bratkówki, Mięsny Jeż. „Nadzienie w formie luźnej sałatki” czy „stosunkowo młoda wołowina”. To zaledwie niektóre z wyzwań, przed którymi stanęli tłumacze. Rezultaty translatorskich poczynań, zaistniałe problemy i przyjęte rozwiązania – wszystkim dzieliliśmy się podczas podsumowania dwudniowej pracy.
Przetrawienie tekstów menu i opisów potraw zaspokoiło głód tłumaczenia. Ale nie poprzestaniemy na tym. Wiemy już, chyba lepiej niż niejeden klient, czym dysponuje lokalna gastronomia. We are coming!
Mamy nadzieję, że opracowane tłumaczenia pomogą obcokrajowcom zasmakować w naszej kuchni. Polecamy zwłaszcza lokalne specjały i życzymy smacznego!
Eunika Polowiec (II rok DST)
Więcej zdjęć autorki w GALERII.