Eunika Polowiec studentka Dwujęzykowych studiów dla tłumaczy wygrała konkurs na najlepszą relację z rajdu integracyjnego I roczników, który odbył się 23 października 2013 r. Zwyciężczyni serdecznie gratulujemy!
Zapraszamy do lektury nagrodzonej pracy.
Chodliwa integracja
A wszystko zaczęło się... na jednym z krośnieńskich parkingów. Tam czekały na nas autokary. Z tabliczkami. Żeby każdy wiedział, do którego wsiąść. Przyjmijmy, że proces zajmowania miejsc, w odpowiednich autobusach, przebiegł bez większych komplikacji.
W krótkim czasie znaleźliśmy się na początku wyznaczonej trasy. W naszym przypadku był to Iwonicz-Zdrój. Po sprawdzeniu obecności (okrutnym dla strun głosowych naszych opiekunów), ruszyliśmy pod przewodnictwem... mniej więcej przewodnika ;-). Grupa dzielnie pokonywała kolejne odcinki trasy, nie szczędząc przy tym nośników pamięci w aparatach, telefonach i innych takich. Robiono zdjęcia komu, czemu, jak, ile i czym się dało. I słusznie, bo wyprawę należy dokumentować ;-).
Szybko dotarliśmy na granicę iwonickiego lasu, zaś kolejnym odcinkiem trasy była beskidzka połonina. Środkowa część grzbietu górskiego, po którym stąpaliśmy, to Przymiarki. Tam dwoje fotografów ‘wyrządziło’ grupie kilka zdjęć. Był to nie lada wyczyn, zmieścić w kadrze tyle twarzy i nie pominąwszy przy tym tła. Właśnie. Tło. Dokoła roztaczały się malownicze widoki, ‘patrząc z góry wokoło, świat wydawał się lepszy’ (KSU). Po chwili wytchnienia, oczarowani pięknem jesiennej przyrody, ruszyliśmy dalej. Można by nawet rzec, że byliśmy ‘gnani wiatrem’, bo naszej wędrówce towarzyszyły silne porywy ‘halnego’. W Rymanowie Zdroju zarządzono krótką przerwę. To odpowiedni czas na opróżnienie jadalnych zasobów plecaków, czy też skorzystanie z rozmaitych atrakcji uzdrowiska. Mogliśmy chociażby zrobić zdjęcie z żabą rezydującą obok Pijalni Wód Mineralnych, nakarmić kaczki albo obejrzeć wystawę fotografii lokalnych krajobrazów. ‘Przybyłem, zobaczyłem...’ i poszedłem dalej. Dalej, czyli do Wołtuszowej. Tam czekały na nas inne grupy studenckie. Wrzuciliśmy co nieco ‘na ruszt’ i skorzystaliśmy też z uprzejmości pana, który serwował herbatę, a serwował ją po polsku, hiszpańsku i turecku. W każdym z tych serwisów radził sobie bardzo dobrze :-). Następnie chętni mogli zająć się ‘odbijaniem piłeczki’ na okolicznej łące, albo rozmową z towarzyszami wyprawy. Inni zaś zajęli miejsca leżące i nastawili swoje twarze na pochłanianie promieni UV. Około godziny 15 wróciliśmy do Rymanowa, gdzie czekali już na nas kierowcy autokarów.
Spędziliśmy ten dzień ciekawie, w miłym towarzystwie. Była to również okazja do poznania nowych ludzi. Mogliśmy też szlifować język angielski. W tym temacie najczęściej padającym słowem było oczywiście ‘OK’ ;-). Powrót myślami do ‘rajdowych’ chwil zapewnią zdjęcia, ‘wyrządzone’ w dużej ilości. Pewnie uśmiechniemy się nie raz, przeglądając je w przyszłości. I o to przecież chodzi ;-).
(teskt i zdjęcia: Eunika Polowiec)