Trzymaliście kiedyś w rękach pół miliona dolarów w formie sztabki złota? Ja trzymałam.
Nasza uczelnia organizuje wiele konkursów, w których naprawdę warto brać udział. Kiedyś plakat, który zaprojektowałam, reklamował uczelnię, a tym razem udało mi się wygrać wyjazd do Jekaterynburga. Tym, u których geografia raczej leży, podpowiem, że jest to czwarte co do wielkości miasto w Rosji, leżące w jej azjatyckiej części, po wschodniej stronie Uralu.
Współorganizowany przez PWSZ w Krośnie i Uniwersytet Pedagogiczny w Jekaterynburgu projekt „Polska i Rosja: Dialog Pokoleń” był świetną okazją poznania bliżej rosyjskiej kultury (od historii po matrioszki i banię), zobaczenia na własne oczy jakże odległego zakątka świata (to była moja pierwsza podróż do Azji) i zdobycia przyjaciół wśród rosyjskich studentów (pozdrowienia dla Aliony).
Udało mi się w tym roku przemierzyć wszerz Europę, bo jeszcze w kwietniu, w trakcie pobytu na Erasmusie, moczyłam stopy na portugalskim wybrzeżu oceanu, a w czerwcu stanęłam okrakiem na granicy Europy i Azji. Żyć, nie umierać! Nie była to jedyna atrakcja wyjazdu. Chłopakom podobała się skocznia narciarska w Niżnym Tagile, wszyscy byli pod wrażeniem Białej Góry, na którą wjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym, nie mogłam też odpuścić sobie zrobienia paru zdjęć gęsi strzegącej jednego z muzeów.
Zwiedzanie mieszało się z rozrywką, bo codzienne aktywności kończyły się wspólnym spędzaniem czasu, na przykład w bani. To było zdecydowanie jedno z najfajniejszych miejsc, jakie odwiedziłam i już przeszukuję neta, czy nie można takiej bani znaleźć trochę bliżej domu.
Jak dowiedziałam się na spacerze z jednym z Rosjan, Jekaterynburg został nazwany na cześć… Polki! Katarzyna I Aleksiejewna urodziła się bowiem jako Marta Helena Skowrońska. Podczas zwiedzania miasta udało się mi zobaczyć słynną Cerkiew na Krwi, Jekaterynburską Państwową Operę i Balet, Pomnik Klawiatury, pomnik założycieli miasta, muzeum Jelcyna (pierwszego prezydenta Rosji) i wiele innych miejsc. Udało nam się załapać na Ural Music Night i potańczyć do obecnych hitów.
Przy zamienionej w deptak ulicy Wajnera wciskaliśmy przycisk, który ma przynieść szczęście innym, a mnie dużo szczęścia przyniosła możliwość obkupienia się w biżuterię i pobuszowania wśród rosyjskich kosmetyków, które cieszą się u nas świetną opinią, a które nie zawsze można dostać w swoje łapki w Polsce.
Serca całej wycieczki zdobył nasz fotograf i kamerzysta Leonid, który znał się na wszystkim – historii (spytano go nawet czy jest naszym przewodnikiem), robieniu zdjęć czy wiązaniu węzłów. Śmiało możemy go nazywać naszym drugom i z niecierpliwością czekamy na jego przyjazd do Polski.
Po projekcie zostanie mi nie tylko wiele miłych wspomnień i lista rosyjskich hitów na Youtube, ale także znajomości, które być może przetrwają lata. Palcziki w górę!
Tekst i zdjęcia:
Małgorzata Opałka I rok Dwujęzykowych studiów dla tłumaczy